niedziela, 25 marca 2012

To już prawie rok...

Tak, już niedługo będę świętować rocznicę pobytu w Egiptowie...i wciąż zastanawiam się kiedy to minęło? Czas tutaj biegnie inaczej,  miesiąc mija za miesiącem w nieodczuwalny sposób. Pamiętam jak planowałam regularnie pisać relacje z pobytu...jak widać z planów nic nie wyszło. Sama się dziwie, że kompletnie o tym zapomniałam. Nie będę już obiecywać, że sie poprawię, bo nie ma to chyba sensu, tutaj wszelkie plany pozozstają w sferze marzeń.

Pracując jako Guest Relation w hotelu Empire bardzo często spotykam się z pytaniem- i jak się tu Pani żyje. No i jak na to odpowiedziec? Żyje się normalnie- wstaję rano, idę do pracy, wracam do domciu, jem kolację, zasiadam przy książce lub też spotykam się ze znajomymi, nic szczególnego. Jednak gdy czasem nachodzą mnie myśli o powrocie do kraju ojczystego, zastanawiam się jak ja się tam odnajdę? Czy w Polsce na każdym kroku zatrzyma mnie taksówka oferując przejazd za kwotę 5zł na całkiem sporej odległości? Czy szef w pracy zaakceptuje, że pojawiam się tam o różnych godzinach w zależności jaką trasę obiorę? Czy nie będzie mi brakować tego tak drażniącego turystów azanu o różnych porach dnia i nocy? Czy dam radę ponownie wkręcić się w te trybiki nakazujące ciągły pośpiech, ścisłe trzymanie się rozkładu, wszechobecne zasady, do których należy się stosować? Szczerze mówiąc wciąz nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć. 

Egipt nigdy nie wydawał mi się idealny, jednak przebywając tu dłużej wciąż pojawiają się sprawy, które niekoniecznie odbieram pozytywnie. Pytanie więc brzmi: czy wciąż chcę tu żyć? Czasem mam wątpliwości. Czasem mam ochotę spakować co się da i wracać pierwszym samolotem. Gdy załatwienie czegokolwiek w urzędzie graniczy z cudem, gdy na wszystko trzeba czekać, gdzie nie ma żadnych zasad, terminów, porządku. Najprostsze wyjście na zakupy sprawia niekiedy trudności- ceny są najczęściej zawyżone więc bez targowania ani rusz, fakt, że na opakowaniu białego sera widnieje informacja o niskiej zawartości soli moze jedynie oznaczać, że zawartość ta jest na tyle niska, że można go będzie przełknąć, tak "normalne" prdukty jak chleb, żółty ser, śmietana, różne rodzaje mąki wymagają długich poszukiwań metodą prób i błędów. Wszechobecne taksówki zajeżdżające drogę, sprzedawcy uparcie i nieprzerwanie zaczepiający na ulicy, nachalne spojrzenia, cmokanie i masa innych zachowań, które potrafią doprowadzić do szału. Służba zdrowia odbiegająca od wszelkich standardów, zastanawianie się, czy wizyta u dentysty nie skończy się tragicznie zarówno w sensie finansowym jak i zdrowotnym...kto przy zdrowych zmysłach by się na to godził?

Wychodzi na to, że należe do tych, o których zdrowiu psychicznym można by dyskutować. Bo wciąż, nieprzerwanie, siedzi we mnie ta chęć pozostania. Nawet gdy nachodzę mnie dziwne myśli przypominam sobie jak rozczula mnie widok sprzedawcy owoców siedzącego na rozklekotanym wozie ciągniętym przez osiołka, leniwie stąpającego pomiędzy rozpędzonymi taksówkami, smak truskawek w środku zimy, widok zachodzącego słońca nad morzem, bezproblemowe podejście do wszelkich sytuacji z głęboką wiarą w to, że wszystko będzie dobrze, kupno kurczaka na souq'u gdy okazuje się, że świeży znaczy wciąż żywy, uśmiech i życzliwość Egipcjan, gdy już zdobędziesz ich szacunek... i wiele innych drobiazgów, które "złożone do kupy" trzymają mnie w tym irracjonalnym miejscu. Nie mogę tez nie wspomnieć o wszystkich przyjaźniach, które tu zawarłam- zarówno egipskich jak polskich. To właśnie tu poznalam wspaniałe kobitki, na które zawsze moge liczyć, i z którymi wszystko staje się łatwiejsze. Pozostaje mi więc trwać dalej w tej szalonej, egipskiej rzeczywistości...inshallah będzie dobrze ;)