czwartek, 16 czerwca 2011

Wizyta w El Gounie

Najwyższa pora na jakąś konkretniejszą relacje, łatwe to nie będzie, bo dni się ze sobą zlewają, poczucie czasu jest tu zgoła inne, więc o chronologii na chwilę obecną możemy zapomnieć. Zacznę może wycieczki do El Gouny.



Madzia, jej mama i ja z ambitnym planem wybrania się do egipskiej Wenecji, wyruszyłyśmy na poszukiwanie przystanku autobusowego (no przecież nie będziemy się bawić w wykupywanie wycieczki prawda? ) Informacje jak dostać się na miejsce otrzymałyśmy od Dorotki, najpierw trzeba się było dotrzeć do głównego ronda na Daharze- to akurat było proste, bo bywałyśmy tam niemal codziennie. Idąc od strony Empire, odbiłyśmy przy rondzie w prawo- niemalże na wprost przystanku znajduje się sporej wielkości budynek Telecomu. Przy okazji minęłyśmy 2 księgarnie, które trzeba w najbliższym czasie odwiedzić ;)
Czekały na nas 2 autobusy, klasa średnia, oba identyczne, jednak całkiem przyzwoicie oznakowane. Oczywiście białych twarzy prócz nas widać nie było, jednak dziarsko wkroczyłyśmy do busa. Miejsca wybrałyśmy na samym końcu, po kilku minutach do środka weszło kilku Egipcjan wraz z kierowcą. Kupiłyśmy bileciki, otworzyłyśmy okna i czas podróży nadszedł. Za klimatyzacje służyły okna i otwarte drzwi ;) Busik mknął jak szalony i w bardzo krótkim czasie dotarłyśmy na miejsce. Po drodze nie napotkałyśmy żadnych problemów, jedna kontrola przed samym wjazdem do El Gouny i jak zwykle uśmiechnięty pan „Sprawdzacz”.


Wysiadłyśmy w Down Town’ie i rozpoczęłyśmy zwiedzanie. Planem podstawowym była przejażdżka Shuttle Boat’em i tam też się skierowałyśmy. Rozkład „jazdy” oczywiście obecny, ale jakoś nie bardzo był on pomocny, co zaś do obsługi…nie specjalnie panowie byli nami zainteresowani jednak po krótkiej rozmowie otrzymałyśmy informację, kiedy odpływa kolejny stateczek. Jako, że miałyśmy trochę czasu, wstąpiłyśmy na soczek do pobliskiej kafejki a zaraz potem do elgouńskiego akwarium. Muszę przyznać, że wrażenie było jak najbardziej pozytywne. Nie chodzi mi tu o same okazy, bo tutaj zdecydowanie wygrywa akwarium w Hurghadzie, jednak sam wystrój i dbałość o estetykę jest godna podziwu. Doszłyśmy z Madzią do wniosku, że gdyby połączyć wystrój z El Gouny i okazy z Hurghady, wyszłoby coś naprawdę interesującego. 


















Po akwarium nadszedł czas na wyprawę łódeczką. Prócz nas były tam 2 małe egipskie rodzinki, więc na tłok nie można było narzekać. Wycieczka trwała ponad godzinę, podczas której podziwiać można było panoramę El Gouny. Ogólne wrażenie bardzo pozytywne, estetyka tego miejsca jest niesamowita biorąc pod uwagę realia Hurghady. 







Po zejściu na ląd nadszedł czas na spotkanie z Dorotką, Goomą i małą Mariam. Miałyśmy więc okazję uczestniczyć w egipskim kinder party- dzieciaki wyglądały na zadowolone- zgiełk, krzyki, ogólny chaos- czyli to, co małe tygrysy lubią najbardziej ;) Skorzystałyśmy z okazji i zjadłyśmy obiadek- lody i pizza- w tym miejscu muszę powiedzieć, że lody stały się stałym punktem naszego menu, a właściwie mojego i Grażynki, bo sama Madzia nie mogła się nadziwić jak jej rodzicielka i ja możemy traktować lody jako główny posiłek ;) 



Dalszym punktem wyprawy była plaża- i tu niespodzianka- prawie jak w Polsce, długa, piaszczysta, można spokojnie spacerować podziwiając widoki. Oczywiście po kilku krokach zaczęłyśmy się bawić w zbieranie muszelek i czynność ta całkowicie nas pochłonęła, wystarczy tu powiedzieć, że nasze torebki wypakowane były po brzegi przeróżnymi okazami, Madzia tachała ze sobą nawet kamień, który to teraz dekoruje półkę pod telewizorem ;) 




Droga powrotna była już prosta tym bardziej, że wpakowałyśmy się do samochodu Dorotki. Nie obyło się oczywiście bez zaproszenia na kawkę. Jak zwykle u Doroci, przemiła atmosfera, pogaduchy i śmiechy a także występy artystyczne Mariamki. Była też przygoda Grażynki ze szklanymi drzwiami, jednak nie będę się tu wdawać w szczegóły ;) Ogólne wrażenia po wypadzie baaardzo pozytywne, El Gouna jest miejscem szczególnym i zachęcam każdego do jej odwiedzenia. Zachwycające budynki, wszystkie utrzymane w jednej piaskowej kolorystyce (z białymi i czerwonymi dodatkami) i stylu, bo trzeba tu zaznaczyć, że każdy budynek musi zostać zatwierdzony- i nie chodzi tu tylko o samą budowę, ale również kolorystykę- samowolka nie ma tu miejsca. Wszystko jest niesamowicie dopieszczone, pełno zieleni, o którą dba się 24h na dobę, czystość, uporządkowanie, momentami w moim odczuciu lekko przerażające wrażenie…zrozumieją mnie tu fani King’a ;) 





Wydawać by się mogło, że to raj na Ziemi jednak nikt by mnie nie zmusił, by osiąść tam na stałe. Może to i dziwne, ale dla mnie to Hurghada wygrywa w tych swoistych zawodach, ze swoim brudem, chaosem, wszechobecnym dźwiękiem klaksonów, ze swoją prawdziwością. W El Gounie uderzyła mnie sztuczność, coś zrobionego na siłę, pięknego acz nienaturalnego, miejsce to nadawałoby by się dla mnie ewentualnie na tygodniowe wakacje, dłuższy okres czasu nie wchodzi w grę. Jednak zobaczyć trzeba koniecznie i samemu ocenić, wrażenia cudowne i niezapomniane, interesująca odskocznia od zgiełku i uczta dla oka.







Kilka przydatnych informacji:

Koszta:
Bilet na bus do El Gouny- 5 LE
Shuttle Boat- 35/45 LE (bilet upoważnia Was również do całodniowych przejazdów elgouńskim, otwartym atobusikiem- ostrzegam jednak, że bardzo trzęsie a ławeczki są drewniane ;) )
Akwarium- 40 LE
Tuk-Tuk- 5 LE od osoby bez względu na odległość, osobiście jest to dla mnie najlepszy środek transportu ;)

Ogólnie ceny w El Gounie są dość wysokie, można mniej więcej powiedzieć, że wszystko jest 2x droższe niż w Hurghadzie (jeśli nie więcej), za jakość trzeba płacić ;)
Koszt naszej całodniowej wycieczki, wliczając w to przejazd, obiad, wizytę w kawiarni, wejściówki do akwarium, na łódkę, przejazdy Tuk-Tuk’iem- ok.70zł/os. Dla porównania, koszt wykupienia wycieczki do El Gouny w biurze podróży to ok. 35$, i trzeba się liczyć z tym, że trzymacie się ściśle programu, dodatkowo trzeba opłacić wejściówki, jeśli w ogóle znajdziecie na to czas, wszystko najczęściej robione jest  w biegu, więc zachęcam do samodzielnej wyprawy, gdyż naprawdę nie jest to nic trudnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz